Ryby mają głos!

Posts Tagged ‘złość

To tak trochę dla żartu. Poniżej piramida żywieniowa demona z poprzedniego postu :D
Emocje wpisane w piramidę pochodzą z książki „Życie ze złością” Rona Pottera-Efrona.
Potter-Efron umieścił je w tzw. „drabinie złości i przemocy”, niektóre stopnie drabiny ze względów „technicznych” (piramida ma inną strukturę niż drabina) zostały połączone.

Na wszelki przypadek przypomnę: ;) TYM NIE KARMIĆ !!

Piramida żywieniowa demona pożerającego gniew

Dawno, dawno temu, w pewnym królestwie do pałacu podczas nieobecności króla wtargnął demon. Demon był tak obrzydliwy, cuchnął tak okropnie a to co mówił było tak odrażające, że strażnicy i inni pracownicy pałacu zamarli ze strachu. To sprawiło, że demon bez przeszkód wkroczył do sali tronowej znajdującej się w środku budynku i zasiadł na królewskim tronie.
Widząc demona na tronie króla strażnicy natychmiast odzyskali przytomność umysłów.
„Wynoś się stąd!” – krzyczeli – „Nie masz prawa tu być! Jeśli natychmiast nie ruszysz swojego grubego tyłka, porozcinamy go na strzępy!”
Po tych gniewnych słowach demon urósł kilka centymetrów, jego twarz stała się brzydsza, odór jeszcze bardziej intensywny a jego słownictwo jeszcze bardziej wulgarne.
Walczono mieczami, użyto sztyletów, wypowiadano groźby. Każde napastliwe słowo czy agresywny czyn, a nawet pełna złości myśl sprawiała, że demon rósł kolejne kilka centymetrów, stawał się jeszcze brzydszy, jeszcze bardziej cuchnący, i jeszcze bardziej wulgarny.
Walka trwała w najlepsze przez długi czas aż powrócił król. Zobaczył na własnym tronie tegoż gigantycznego demona. Nigdy wcześniej nie widział niczego tak odrażająco paskudnego, nawet w kinie. Smród demona mógłby przyprawić o mdłości nawet robale. I używał wyrazów bardziej odpychających niż te, które moglibyście usłyszeć w barach pełnych kompletnie zalanych kiboli po przegranym meczu ich ulubionej drużyny.

Król był mądry. Dlatego był królem: wiedział co należy zrobić.
„Witaj” – powiedział ciepło – „Witaj w moim pałacu. Czy ktoś zaproponował Ci już coś do picia? Albo do jedzenia?”
Po tych kilku miłych gestach, demon zmalał o parę centymetrów, stał się odrobinę mniej brzydki, mniej śmierdzący i mniej wulgarny.
Pałacowy personel w mig zrozumiał w czym rzecz. Ktoś zapytał demona czy chciałby filiżankę herbaty. „Mamy czarną, zieloną albo Earl Gray. A może wolałby pan miętę? Jest bardzo zdrowa” Ktoś inny zamówił przez telefon pizzę, monstrualną dla tak wielkiego demona, podczas gdy inni przygotowywali kanapki (diabelnie pyszne). Jeden z żołnierzy zrobił demonowi masaż stóp, a drugi w tym czasie wymasował mu kark.
„Mmmmm! To było przyjemne” pomyślał demon. Z każdym miłym słowem, czynem czy myślą, demon zmniejszał się, stawał się mniej brzydki, mniej cuchnący i mniej wulgarny. Zanim dostarczono pizzę, demon skurczył się do rozmiaru, który miał gdy wtargnął na królewski tron. Ale nie przestawali go rozpieszczać. Wkrótce demon stał się tak mały, że aż trudno go było dostrzec. Po kolejnym akcie dobroci zniknął zupełnie.

Nazywamy takie potwory „pożerającymi gniew demonami”. Twój partner może czasem być takim „pożerającym gniew demonem”. Rozzłość się na nie a staną się gorsze – jeszcze bardziej brzydkie, jeszcze bardziej śmierdzące, i bardziej napastliwe. Problem urośnie o parę centymetrów za każdym razem gdy się na nie wściekasz, nawet w myślach. Być może dostrzegasz już własny błąd i wiesz co robić.
Ból to inny „pożerający gniew demon”. Kiedy podchodzimy do niego z gniewem myśląc:  „Bólu! Wynoś się stąd! Nie masz prawa tu być!” Ból urośnie jeszcze bardziej i sytuacja pogorszy się w różny sposób. To trudne zachować życzliwość dla czegoś tak brzydkiego i przykrego jak ból, ale pojawią się chwile w naszym życiu kiedy nie będzie innej alternatywy. Kiedy witamy ból naprawdę serdecznie, zmniejsza się, sprawia mniej problemów a czasem znika kompletnie.
Niektóre nowotwory to „pożerające gniew demony”, brzydkie i odrażające potwory siedzące w naszych ciałach, na naszym „tronie”. To naturalne powiedzieć „Spadaj stąd! Nie masz prawa tu być!” Kiedy wszystko zawodzi, a może nawet wcześniej, być może będziemy potrafili powiedzieć „Witaj”. Niektóre karmią się stresem – to dlatego są „pożerającymi gniew demonami”. Te rodzaje nowotworów dobrze reagują gdy „Władca Pałacu” odważnie mówi: „Nowotworze, drzwi mojego serca są dla Ciebie w pełni otwarte, jakkolwiek się zachowasz. Zapraszam!”

To fragment książki Ajahna Brahma „Who ordered this truckload of dung”. Przypowieść o pożerającym gniew demonie pochodzi jeszcze z czasów Buddy i można ją znaleźć w buddyjskiej Tipitace.

„Pożerającym gniew demonem” może być każdy, z jakiegoś powodu, trudny dla nas człowiek, trudna sytuacja itd. W swoim życiu nigdy nie borykałam się z nowotworem, ale np. z kompleksami i owszem. Za każdym razem, kiedy z czymś walczyłam – problem powiększał się. Wredna teściowa, której okazywałam dezaprobatę stawała się bardziej wredna, trudny problem do rozwiązania, który znienawidziłam stawał się problemem nie do rozwiązania, wyobrażanie się sobie czarnej, beznadziejnej przyszłości – sprawiało, że odechciewało mi się żyć … A rozwiązanie wydaje się być proste – dobro, sympatia, uśmiech, który przekazujemy innym, z którymi podchodzimy do problemów i sytuacji – wraca do nas i dodaje nam sił. A czasem nawet sprawia, że problemy znikają …

Zobacz również:
Bankowe konto emocji
„Jesteś w porządku, nie bój się, zaufaj sobie, tak jak ja ci ufam”
Bądź szczodry w pochwałach
Przestań mówić – zacznij się porozumiewać
Poczucie bezpieczeństwa
„tak bardzo się o Ciebie boję”
Metta Bhavana

Metta Bhavana

Posted on: 2011-10-21

Określenie „Metta Bhavana” tłumaczy się jako „praktyka miłującej dobroci”. To buddyjska medytacja, ale można ją traktować jak modlitwę. Wygląda tak:

Zamknij oczy i pomyśl o czymś miłym. :)

1. Najpierw życzliwość skieruj do samej/samego siebie. (Albo pomódl się o swoje szczęście)
„Obym był(a) szczęśliwy(a). Obym był(a) spokojny(a). Oby dobrze mi się powodziło.”

2. Pomyśl o osobach Ci bliskich, o rodzinie, przyjaciołach. Każdej z tych osób życz szczęścia i pomyślności np. „oby był szczęśliwy. Oby był spokojny. Oby dobrze mu się powodziło” (albo pomódl się o szczęście i pomyślność tych osób)

3. Pomyśl o osobach, które lubisz, które znasz, które są Ci obojętne i każdej z nich z osobna, albo jakiejś grupie tych osób życz szczęścia i pomyślności (albo pomódl się o ich szczęście i pomyślność)

4. Pomyśl o osobach, których nie lubisz, być może nawet nienawidzisz, które są trudne itd. Życz im szczęścia i pomyślności. (albo pomódl się o ich szczęście i pomyślność)

5. Pomyśl o wszystkich ludziach, a może nawet o wszystkich czujących istotach na świecie. Oby one również znalazły szczęście.

—-

Mnie taka medytacja pozwala być „ponad” swoją złością. Nie tłumię jej, ale mam poczucie, że jest coś ważniejszego niż złość. Mogę być na kogoś zła, ale jednocześnie dla niego życzliwa.
Uświadamiam też sobie swoje uczucia wobec różnych osób. To przyjemne odkryć jak bardzo się kogoś lubi :) Ważne dla mnie jest również to, że najpierw myślę o sobie, dopiero później o innych. To daje mi poczucie jakiegoś takiego uporządkowania mojego małego świata. Polecam :)

Ostatnio natknęłam się na ten tekst:

PRZEMOC W RODZINIE TO ZAMIERZONE I WYKORZYSTUJĄCE PRZEWAGĘ SIŁ DZIAŁANIE PRZECIW CZŁONKOWI RODZINY, NARUSZAJĄCE PRAWA I DOBRA OSOBISTE, POWODUJĄCE CIERPIENIE I SZKODY.

PRZEMOC W RODZINIE CHARAKTERYZUJE SIĘ TYM, ŻE:

  1. JEST INTENCJONALNA
    Przemoc jest zamierzonym działaniem człowieka i ma na celu kontrolowanie i podporządkowanie ofiary.
  2. SIŁY SĄ NIERÓWNOMIERNE
    W relacji jedna ze stron ma przewagę nad drugą. Ofiara jest słabsza a sprawca silniejszy.
  3. NARUSZA PRAWA I DOBRA OSOBISTE
    Sprawca wykorzystuje przewagę siły narusza podstawowe prawa ofiary (np. prawo do nietykalności fizycznej, godności, szacunku itd.).
  4. POWODUJE CIERPIENIE I BÓL
    Sprawca naraża zdrowie i życie ofiary na poważne szkody. Doświadczanie bólu i cierpienia sprawia, że ofiara ma mniejszą zdolność do samoobrony.

źródło: Niebieska Linia

Poszperałam trochę i znalazłam również to:

Złość to emocja (uczucie). Jest związana z mobilizacją energii i pojawia się zazwyczaj w sytuacjach, w których napotykamy na przeszkodę (szeroko rozumianą) w osiągnięciu ważnego dla nas celu. Przeżywają ją wszyscy i nie mamy wpływu na jej pojawienie się. Dlatego złoszczenie się nie jest samo w sobie ani złe, ani dobre. Możemy mieć natomiast wpływ na to, co robimy, gdy czujemy złość.

Agresję definiuje się najczęściej jako świadome, zamierzone działanie, mające na celu wyrządzenie komuś szeroko rozumianej szkody – fizycznej, psychicznej lub materialnej. Jej charakterystyczną cechą jest używanie przez kogoś siły fizycznej lub psychicznej wobec osoby o zbliżonych możliwościach, mającej zdolność skutecznej obrony. Agresja jest często, lecz nie zawsze, sposobem wyrażania złości. W szczególnych warunkach agresja może przeradzać się w przemoc.

Przemoc to wykorzystanie swojej przewagi nad drugim człowiekiem ( fizycznej, emocjonalnej, społecznej, duchowej). Mamy z nią do czynienia wówczas, gdy osoba słabsza (ofiara) poddana jest przez dłuższy czas negatywnym działaniom osoby lub grupy osób silniejszych (sprawcy przemocy).

źródło: Szkoła bez przemocy

I szczególnie zastanowił mnie punkt o przewadze. „Ofiara jest słabsza a sprawca silniejszy”. I odrobinkę mnie „olśniło”. Nie wiem jak Wy, ale ja raczej kiepsko sobie radzę z czyjąś agresją. Do tej pory traktowałam ją niejako jako formę przemocy, czyli sytuację, w której jestem bezradna. A to najwyraźniej nie tak!
Już samo zastanowienie się, czy osoba, która mnie atakuje ma nade mną istotną przewagę, czy nie i odkrycie, że tej przewagi tak naprawdę jej brak, daje mi prawo (a nawet obowiązek) do obrony. Jeśli jestem atakowana przez kogoś równego sobie, to nie ma żadnego racjonalnego powodu, żeby nie wziąć na siebie odpowiedzialności za to co się dzieje. Zamiast uciekać, chować się do „mysiej dziurki” mogę przecież podjąć jakieś działania, żeby tą osobę powstrzymać. Ustanowić jakieś granice jej zachowań wobec mnie. Nie mówię tu oczywiście o agresji, bo to doprowadziłoby tylko do zaostrzenia istniejącego konfliktu. Mówię o tym, że po prostu nie ma się czego bać, jeśli ktoś mi równy jest w stosunku do mnie agresywny.
No i teraz mam przed oczami mnóstwo relacji, w których czułam się fatalnie, w których sama sobie wydawałam się bezradna. Czy teściowa to osoba, która ma nade mną przewagę czy może jednak nie? Czy szef ma nade mną przewagę? Czy koleżanka, która wybucha złością w jakiś sposób mnie krzywdzi? Patrząc wstecz mam wrażenie, że wiele zależy od moich przekonań, mojego własnego stosunku do danej osoby. Sama niejako oddawałam innym przewagę nad sobą. Zupełnie niepotrzebnie. Czasem wystarczy przewartościować swoje spojrzenie na drugą osobę. Teściowa jako osoba starsza, bardziej doświadczona życiowo, jako matka mężczyzny – na pewno ma swoje niepodważalne atuty, ale kobieta/żona mężczyzny również je posiada. Czy na pewno można mówić o czyjejś przewadze w tej relacji? Szef, pracodawca, jako osoba decyzyjna może mieć duży wpływ na moją karierę, ale ja, jako pracownik mam również swoje prawa i przywileje, zagwarantowane choćby kodeksem pracy. I mogę z tych praw korzystać! A agresywna koleżanka jest tylko agresywną koleżanką, nie potworem, który zje mnie na kolację.
Jeśli jednak dojdę do wniosku, że taka przewaga istnieje i jestem bez szans … wtedy potrzebne mi wsparcie innych osób (lub instytucji), mogę też dla własnego dobra po prostu zrezygnować z takiej relacji. Sama analiza tego czy dane zachowania są agresją czy przemocą sprawia, że mam przed sobą jasną sytuację – jeśli to intencjonalne wykorzystywanie przewagi, mam konkretny, niepodważalny argument, dzięki któremu mogę podjąć decyzję, że nie chcę w takiej relacji dłużej być i jednocześnie mieć przekonanie, że to co robię jest dobrym rozwiązaniem. Koniec poczucia winy, koniec niepewności i bezradności!
Łatwiej napisać, niż zrealizować :D Niemniej jednak wydaje mi się, że słowa „jestem silna i godna szacunku” zyskują dzięki takiemu spojrzeniu mocny fundament. Agresja to nie przemoc.

Zobacz również:
Jestem silna i godna szacunku!
Mity o przemocy
Maltretowanie psychiczne
Mity o przemocy
„Wredni ludzie” Jay Carter
Jak umiejętnie krytykować ?

Przez wiele lat niewiele się złościłam. W pewnym sensie moja mama zabrała całą moją złość.  Złość kojarzyła mi się tylko i wyłącznie z jej krzykami, wrzaskami, głównie skierowanymi do pijącego ojca. Po takim wybuchu, jeśli mój ojciec był trzeźwy – wychodził pić, jeśli był pijany – kończyło się to wściekłą awanturą. Nauczyłam się więc tego, że złość jest zła. Denerwując się przecież na kogoś „na pewno spowodowałabym jakąś katastrofę” …

W dodatku, kiedy w jakiś sposób jednak wyrażałam swoją złość, słyszałam teksty w stylu „złość piękności szkodzi”, „nie możesz być zła, bo przecież nie masz powodu ku temu” itd itp.

Mogę być zła. Co więcej,  bywam zła – niezależnie od tego czy to uczucie jest „adekwatne do sytuacji” czy nie. I czasem mogę nawet nie wiedzieć DLACZEGO jestem zła. Złość jest naturalnym uczuciem.  I dobrze, że jest! :)

Złość to moja przyjaciółka – zawsze jest po mojej stronie! Moja złość jest moim sprzymierzeńcem. To dzięki niej wiem, kiedy coś mi nie odpowiada. To ona daje mi siłę do tego, żeby się bronić przed wszelką niesprawiedliwością, krzywdą, jakimkolwiek zranieniem. To złość sprawia, że żyję a nie wegetuję godząc się na wszystko co przynosi mi los …

Przyjaźnię się ze swoją złością, ale nią nie jestem. Dlatego nie reaguję tak jak ona. Zresztą, jeśli jakakolwiek przyjaciółka mówi mi coś na ucho, to przecież nie po to, żebym to od razu powtarzała :D. Kiedy więc „słyszę” w uchu: „co za palant!”, „ale wredne babsko!”, „a niech go szlag trafi!” i tym podobne rzeczy – nie muszę tego powtarzać. Nie mówię obraźliwych rzeczy osobie, na którą jestem zła. Gdybym mówiła – byłaby to już agresja nie złość, a agresja jest moim wrogiem – mogłabym się wpakować w kłopoty. :/

Moja przyjaciółka Złość jest trochę jak system alarmowy. Kiedy „wyje” to warto sprawdzić co się dzieje, o co chodzi … Czasem bywa, że to fałszywy alarm – źle oceniłam sytuację, niewłaściwie kogoś zrozumiałam. Czasem Złość pojawia się, gdy ktoś coś powiedział „jak nie powinien”, ktoś coś zrobił „nie tak jak trzeba”. Jeśli to możliwe staram się dać sobie trochę czasu i spokoju na przyjrzenie się sytuacji, zastanowienie się, dlaczego tak ważna „persona”:  Złość się pojawiła. Pomaga mi to zrozumieć samą siebie. Zwiększyć świadomość samej siebie – swoich potrzeb, oczekiwań, lęków. Czasem działają tak skojarzenia – dana sytuacja przypomina mi inną sytuację z przeszłości, w której poczułam się w jakiś sposób zraniona czy zagrożona. „Jesteśmy niewolnikami skojarzeń”  – powiedział kiedyś mój znajomy. Generalnie się z tym zgadzam, choć już teraz wiem, że można się z tej niewoli choć trochę uwolnić.

*

Kiedy miałam jakieś 16 czy 17 lat moja przyjaciółka zapytała mnie przeciwko czemu my się właściwie tak buntujemy? Przeciwko czemu ja się buntuję? Nie potrafiłam jej wtedy odpowiedzieć. Doszła więc do wniosku, że tak naprawdę takie powody nie istnieją … Teraz, po spojrzeniu wstecz w dzieciństwo i nastoletniość mogłabym podać pewnie z 1000 powodów, przez które się buntowałam. Moim zdaniem warto „zburzyć” świat narzucony przez rodziców i zbudować swój własny. W przypadku DDA/DDD to nawet trzeba … A w tym pomaga zaprzyjaźniona ZŁOŚĆ! :)

Czasem jestem na kogoś bardzo zła. Kiedy zostaję sama, wyobrażam go sobie i … daję mu w kość w swojej wyobraźni – prawy sierpowy, lewy sierpowy, kopniak z półobrotu ;) itd. Dzięki temu czuję jak uchodzi ze mnie złość. Cudowne uczucie – polecam.
Nawet, gdy spotykam się później z taką osobą, już spokojnie, bez zbędnych emocji mówię jej co mi się nie podoba i zwykle szybko dochodzimy do jakiegoś kompromisu. :)

Fragment książki „Wsparcie dla dorosłych dzieci alkoholików. Hipopotam w pokoju stołowym” Tommy’ego Hellstena. Moim skromnym zdaniem ta książka to lektura obowiązkowa każdego DDA – polecam gorąco :)

Kiedy dorosły człowiek, który wychowywał się w rodzinie dotkniętej alkoholizmem, słyszy o tej chorobie, o współuzależnieniu czy o utracie rodzicielstwa, budzą się w nim różnorakie uczucia. Najwyraźniej dochodzi do głosu zwykle gniew, lecz często pojawia się również żal. Jest rzeczą niezwykle ważną, by pacjent mógł te emocje wyrazić. Nawet jeśli jest to gniew.
Wyrażanie gniewu odbywa się w sposób bardzo fizyczny. Nie jest to uczucie „werbalne”; energia z nim związana nie jest przypisana słowom, należącym do intelektualnej, abstrakcyjnej sfery. Gniew umiejscawia się w mięśniach oraz innych obszarach ciała i znajduje ujście w aktywności fizycznej, często przez krzyk, dlatego należy zadbać, by była taka możliwość. Należy przy tym pamiętać, że dawanie upustu gniewowi połączone jest z lękiem, ponieważ wielu z nas ma za sobą doświadczenia związane z wyrażaniem cudzej gwałtowności.
Kiedy pracuję z ludźmi, którzy mają dać upust swojemu gniewowi, staram się zawsze upewnić, że każdy z pacjentów w grupie rozumie znaczenie tego pojęcia. Jest to bardzo ważne. Gniew jest emocją pozytywną, jest narzędziem służącym do naszej obrony. Za jego pomocą mówimy innym: „Stop! Tutaj zaczyna się moje ja. Proszę, aby to respektowano!” Z pomocą gniewu uniemożliwiamy innym nieliczenie się z nami, traktowanie nas jak powietrza.
Nie mogąc okazać gniewu, uniemożliwiamy sobie obronę przed krzywdzącym traktowaniem nas przez innych, a samemu gniewowi odbieramy szansę ujścia na zewnątrz. Wówczas szuka on sobie miejsca w nas samych, a znalazłszy odpowiednie lokum, kieruje swoją siłę przeciwko nam. Przedtem jednak przeistacza się we wściekłość, czyli coś takiego w nas, przed czym sami odczuwamy lęk. Poczucie wściekłości nabiera dramatycznych rozmiarów, a człowiekowi nią ogarniętemu wydaje się, że gdyby tylko puścił ją z wodzy, mogłaby zniszczyć cały świat. Gniew, który nie znalazłszy ujścia, przeobraził się we wściekłość, bywa zresztą rzeczywiście przyczyną zadawania gwałtu i dokonywania zabójstw. Wielu ludzi bywało obiektem podobnych aktów przemocy, dlatego też czujemy lęk przed dawaniem upustu tego typu emocjom.
Jest bardzo ważne, by pacjent czuł się naprawdę bezpieczny. Musi być pewny, że nic złego się nie stanie ani jemu, ani nikomu innemu. Trzeba go też wyraźnie poinformować, że nie wolno mu niszczyć żadnych przedmiotów. Musi to być wyraźnie podkreślone. Jeśli pacjent rzeczywiście nosi w sobie gniew, a przy tym ma choć trochę zaufania do terapeuty, jest w stanie ów gniew z siebie wyrzucić. W naszej terapii urzeczywistniamy to czysto fizycznie przez walenie kijem czy pałką w poduszkę oraz wrzeszczenie przy tym i krzyk.
(..)
Zdumiewające jest, jak wyraźnie zmienia się zewnętrzny wygląd pacjenta, który znalazł ujście dla swojego gniewu. Widzi się w nim pełnie życia, jego oczy jaśnieją, a ruch stają się rozluźnione i swobodne. Można się domyślać, jak wielką część jego energii pochłaniał gniew, który cały czas trzeba było utrzymywać w ryzach. Teraz nagle zostały uwolnione pokłady świeżej, ożywczej siły.

Zobacz rónież:

Gniew – uczucie pozytywne!
Mity o przemocy
Jak umiejętnie krytykować ?
Obwinianie rodziców – czy to potrzebne?
„Wredni ludzie” Jay Carter

 

Fragment książki „Wsparcie dla dorosłych dzieci alkoholików. Hipopotam w pokoju stołowym” Tommy’ego Hellstena. Moim skromnym zdaniem ta książka to lektura obowiązkowa każdego DDA – polecam gorąco :)

Dziecko jest (..) wyposażone w umiejętność obrony nienaruszalności swojej osoby, obrony przed złym traktowaniem przez otoczenie. Umiejętność ta nazywana jest gniewem. Jest to wartość pozytywna, dzięki której dziecko ma szansę chronić obecne w nim cechy dziecięce. Gniew to wróg krzywdy i niesprawiedliwości, oręż dobra przeciw złu, jednak podobnie jak lęk i smutek, jest on bezbronny i odkryty na ciosy. Co więcej: nie może zaistnieć bez zgody udzielonej nań przez starsze pokolenie. Jeśli jednak rodzice dziecka sami nie uzyskali nigdy przyzwolenia na posługiwanie się pozytywnym gniewem, nie potrafią udzielić takiego pozwolenia swoim dzieciom. W rodzinie takiej obowiązuje nie wypowiedziana nigdy umowa: nikt z nas nie ma prawa traktować się jako odrębna, inna od reszty osobowość. Nie wolno się bronić i ukrywać, dozwolone jest wchodzenie w butach we wzajemną prywatność. Gniew jest bardzo efektywnym sposobem ochrony swoich dóbr osobistych przed otoczeniem. W momencie kiedy jednak sami nie dysponujemy możliwością zastosowania go wobec innych, a jesteśmy wystawieni na jego działanie, zdając sobie sprawę ze swojej ułomności, przede wszystkim próbujemy pozbawić prawa do jego stosowania tego, kto ów gniew wobec nas okazuje. Odbieramy gniew innych jako coś wyłącznie negatywnego, nie dostrzegając zawartego w nim dobrodziejstwa.
Często zastanawiałem się nad znaczeniem gniewu i musze powiedzieć, że nie byłem do końca przekonany o słuszności przedstawionej powyżej interpretacji. Czy rzeczywiście gniew może mieć charakter pozytywny? W tym momencie przychodzi mi jednak na myśl Stary Testament, w którym wielokrotnie wspominany jest święty gniew Boga. Również i o Chrystusie mówiono, iż nierzadko bywał rozgniewany. Stosował język używany zwykle w gniewie, mówiąc o swych przeciwnikach „plemię żmijowe” czy porównując ich do „pobielanych grobów”, z zewnątrz wyglądających pięknie, ale w środku pełnych nieczystości. A przekupniów ze świątyni – czyż nie przepędzał w złości i gniewie? Rzeczywiście trudno byłoby nazwać Jezusa osobą potulną. Co jednak dzieje się z gniewem, który nie miał szansy wykluć się do końca? Co dzieje się z ową potężną bronią chroniącą dobro przed złem, jeśli nie odbija się ona w rodzicielskich lustrach? Jaki jest los dziecięcego gniewu, budzącego się w momencie, kiedy jest ono bite przez własnego ojca?
Nie wyrażony gniew poddaje się temu samemu mechanizmowi, który obowiązuje w przypadku innych emocji: zostaje wyparty ze świadomości, by zalec na samym dnie formującego się dopiero oceanu osobowości i tam zostać zamrożony. Z czasem staje się częścią istoty dziecka, przybierając postać groźnej bestii wywołującej w nim strach i przerażenie. Gniew, zamiast być traktowany jako uczucie przyjazne, wspomagające egzekwowanie prawa do własnej obrony, staje się obcą, wzbudzającą postrach magmą natarczywej energii, którą bezwzględnie należy utrzymywać w ryzach. Nie wyrażany przez dłuższy czas, gniew przeistacza się w nienawiść i wściekłość. Spiętrzając się, uczucia te są tak dynamiczne, że na ich poskromienie dziecko musi wydatkować ogromne ilości energii. Zdarza się, że próbując sobie jakoś z tym radzić, dziecko rozwija w swojej osobowości cechy będące w pewnym sensie zaprzeczeniem nienawiści, mianowicie staje się uległe, chcące za wszelką cenę przypodobać się otoczeniu, a w rezultacie wyrasta na człowieka, w którym osoby złe i nienawistne wzbudzają niebywały lęk. Boi się ich, ponieważ w jakiś sposób przypominają mu o obecnej w nim samym nienawiści; obecnej w nim, gdyż dziecko nie potrafi się od niej uwolnić. Jest ona i pozostaje w nim, skierowując się najczęściej przeciw niemu samemu, co później, w życiu dorosłym, przybiera formy różnorakich zachowań autodestrukcyjnych.


psychoterapeuta - osoba posiadająca certyfikat szkoły psychoterapii lub będąca w trakcie jej zdobywania. Szkolenia PTP czy SN PTP mogą podjąć tylko osoby, które mają wykształcenie psychologiczne czy lekarskie albo od min. 5 lat pracują w ośrodkach zajmujących się psychoterapią.
 
Psycholog czy psychiatra bez szkolenia psychoterapeutycznego nie ma wystarczajacych umiejętności, żeby prowadzić psychoterapię.
 
Specjalista psychoterapii uzależnień i współuzależnienia to osoba, która skończyła wyższe studia (wystarczy pedagogika czy filozofia), oraz szkolenie PARPA - uważajcie w ośrodkach leczenia uzależnień.

Chomik

Statystyki

  • 507 983 odsłon od 11 grudnia 2009

"Pracuj tylko w kręgu wpływu. Podejmuj zobowiązania i wywiązuj się z nich. Bądź latarnią, nie sędzią. Bądź wzorem, nie krytykiem. Bądź częścią rozwiązania, nie częścią problemu.

"Wypróbuj tę zasadę w małżeństwie, w rodzinie, w pracy. Nie dyskutuj nad słabościami innych. Nie dyskutuj nad własnymi. Jeśli popełnisz błąd, dostrzeż go jak najszybciej, napraw, wyciągnij z niego naukę. Nie popadaj w obwiniający, oskarżający nastrój. Pracuj nad tym, nad czym masz kontrolę. Pracuj nad sobą. Nad być."
Stephen Covey

Wystarczy kliknąć

Pajacyk

Twój e-mail