Ryby mają głos!

Posts Tagged ‘rozwiązywanie problemów

Dawno, dawno temu, w pewnym królestwie do pałacu podczas nieobecności króla wtargnął demon. Demon był tak obrzydliwy, cuchnął tak okropnie a to co mówił było tak odrażające, że strażnicy i inni pracownicy pałacu zamarli ze strachu. To sprawiło, że demon bez przeszkód wkroczył do sali tronowej znajdującej się w środku budynku i zasiadł na królewskim tronie.
Widząc demona na tronie króla strażnicy natychmiast odzyskali przytomność umysłów.
„Wynoś się stąd!” – krzyczeli – „Nie masz prawa tu być! Jeśli natychmiast nie ruszysz swojego grubego tyłka, porozcinamy go na strzępy!”
Po tych gniewnych słowach demon urósł kilka centymetrów, jego twarz stała się brzydsza, odór jeszcze bardziej intensywny a jego słownictwo jeszcze bardziej wulgarne.
Walczono mieczami, użyto sztyletów, wypowiadano groźby. Każde napastliwe słowo czy agresywny czyn, a nawet pełna złości myśl sprawiała, że demon rósł kolejne kilka centymetrów, stawał się jeszcze brzydszy, jeszcze bardziej cuchnący, i jeszcze bardziej wulgarny.
Walka trwała w najlepsze przez długi czas aż powrócił król. Zobaczył na własnym tronie tegoż gigantycznego demona. Nigdy wcześniej nie widział niczego tak odrażająco paskudnego, nawet w kinie. Smród demona mógłby przyprawić o mdłości nawet robale. I używał wyrazów bardziej odpychających niż te, które moglibyście usłyszeć w barach pełnych kompletnie zalanych kiboli po przegranym meczu ich ulubionej drużyny.

Król był mądry. Dlatego był królem: wiedział co należy zrobić.
„Witaj” – powiedział ciepło – „Witaj w moim pałacu. Czy ktoś zaproponował Ci już coś do picia? Albo do jedzenia?”
Po tych kilku miłych gestach, demon zmalał o parę centymetrów, stał się odrobinę mniej brzydki, mniej śmierdzący i mniej wulgarny.
Pałacowy personel w mig zrozumiał w czym rzecz. Ktoś zapytał demona czy chciałby filiżankę herbaty. „Mamy czarną, zieloną albo Earl Gray. A może wolałby pan miętę? Jest bardzo zdrowa” Ktoś inny zamówił przez telefon pizzę, monstrualną dla tak wielkiego demona, podczas gdy inni przygotowywali kanapki (diabelnie pyszne). Jeden z żołnierzy zrobił demonowi masaż stóp, a drugi w tym czasie wymasował mu kark.
„Mmmmm! To było przyjemne” pomyślał demon. Z każdym miłym słowem, czynem czy myślą, demon zmniejszał się, stawał się mniej brzydki, mniej cuchnący i mniej wulgarny. Zanim dostarczono pizzę, demon skurczył się do rozmiaru, który miał gdy wtargnął na królewski tron. Ale nie przestawali go rozpieszczać. Wkrótce demon stał się tak mały, że aż trudno go było dostrzec. Po kolejnym akcie dobroci zniknął zupełnie.

Nazywamy takie potwory „pożerającymi gniew demonami”. Twój partner może czasem być takim „pożerającym gniew demonem”. Rozzłość się na nie a staną się gorsze – jeszcze bardziej brzydkie, jeszcze bardziej śmierdzące, i bardziej napastliwe. Problem urośnie o parę centymetrów za każdym razem gdy się na nie wściekasz, nawet w myślach. Być może dostrzegasz już własny błąd i wiesz co robić.
Ból to inny „pożerający gniew demon”. Kiedy podchodzimy do niego z gniewem myśląc:  „Bólu! Wynoś się stąd! Nie masz prawa tu być!” Ból urośnie jeszcze bardziej i sytuacja pogorszy się w różny sposób. To trudne zachować życzliwość dla czegoś tak brzydkiego i przykrego jak ból, ale pojawią się chwile w naszym życiu kiedy nie będzie innej alternatywy. Kiedy witamy ból naprawdę serdecznie, zmniejsza się, sprawia mniej problemów a czasem znika kompletnie.
Niektóre nowotwory to „pożerające gniew demony”, brzydkie i odrażające potwory siedzące w naszych ciałach, na naszym „tronie”. To naturalne powiedzieć „Spadaj stąd! Nie masz prawa tu być!” Kiedy wszystko zawodzi, a może nawet wcześniej, być może będziemy potrafili powiedzieć „Witaj”. Niektóre karmią się stresem – to dlatego są „pożerającymi gniew demonami”. Te rodzaje nowotworów dobrze reagują gdy „Władca Pałacu” odważnie mówi: „Nowotworze, drzwi mojego serca są dla Ciebie w pełni otwarte, jakkolwiek się zachowasz. Zapraszam!”

To fragment książki Ajahna Brahma „Who ordered this truckload of dung”. Przypowieść o pożerającym gniew demonie pochodzi jeszcze z czasów Buddy i można ją znaleźć w buddyjskiej Tipitace.

„Pożerającym gniew demonem” może być każdy, z jakiegoś powodu, trudny dla nas człowiek, trudna sytuacja itd. W swoim życiu nigdy nie borykałam się z nowotworem, ale np. z kompleksami i owszem. Za każdym razem, kiedy z czymś walczyłam – problem powiększał się. Wredna teściowa, której okazywałam dezaprobatę stawała się bardziej wredna, trudny problem do rozwiązania, który znienawidziłam stawał się problemem nie do rozwiązania, wyobrażanie się sobie czarnej, beznadziejnej przyszłości – sprawiało, że odechciewało mi się żyć … A rozwiązanie wydaje się być proste – dobro, sympatia, uśmiech, który przekazujemy innym, z którymi podchodzimy do problemów i sytuacji – wraca do nas i dodaje nam sił. A czasem nawet sprawia, że problemy znikają …

Zobacz również:
Bankowe konto emocji
„Jesteś w porządku, nie bój się, zaufaj sobie, tak jak ja ci ufam”
Bądź szczodry w pochwałach
Przestań mówić – zacznij się porozumiewać
Poczucie bezpieczeństwa
„tak bardzo się o Ciebie boję”
Metta Bhavana

Wystarczy w google wpisać frazę „pije przeze mnie”, żeby znaleźć mnóstwo różnych dramatów …

„powiedział że pije przeze mnie bo dzwonię do niego do pracy” (http://www.alkoholizm.com.pl/forumalko/viewtopic.php?t=3293)

pije przeze mnie, ze ja caly czas krzycze na niego, ze nie pozwalam mu z kolegami sie spotykac po pracy” (http://forum.szafa.pl/9/3209772/o-ciagle-pije-co-mam-zrobic.html)

pije przeze mnie przy innej nie bedzie.” (http://www.psychologia.net.pl/forum.php?level=197215&post=197215&sortuj=0&cale=)

Google wyświetla ok 3 tysięcy wyników, więc mogłabym tak cytować przez miesiąc pewnie wyszukując co ciekawsze „argumenty” pijaństwa … Co ważne, takie słowa padają często na trzeźwo…

Alkoholik pije, dlatego, że jest alkoholikiem. Nie ma innego wytłumaczenia. Dlaczego jednak oskarża o to innych? Jego niskie poczucie własnej wartości nie pozwala mu przyznać się do swoich błędów. Gdyby otwarcie przyznał się do odpowiedzialności za swoje życie – spaliłby się ze wstydu, zapadł pod ziemię, umarł itd.  Tak przynajmniej podpowiada mu jego podświadomość, działają mechanizmy, które chronią delikatną psychikę osoby uzależnionej. Paradoks polega na tym, że chronią, ale tylko na chwilę. Obarczenie odpowiedzialnością innych to zamiatanie problemu pod dywan.

Piszę o tym, nie dlatego, żeby tłumaczyć osoby uzależnione, ale dlatego, że zauważyłam sama u siebie podobny problem. Czuję „pod skórą”, że alkoholizm – rozumiany jako choroba emocji – to moja choroba, choć oczywiście nie objawia się u mnie piciem alkoholu. Objawia się niskim poczuciem własnej wartości w niektórych sytuacjach.

Przyznanie się do błędu, wzięcie odpowiedzialności za porażkę to pierwszy krok do wygrzebania się z tarapatów. To mam za sobą. Ten krok pociąga za sobą ogromne poczucie winy, które z kolei powiększa problemy z niskim poczuciem własnej wartości, powiększa poczucie wstydu, pojawia się poczucie bezradności. Można tak sobie trwać wiele lat, tak jak np. słynny Pijak z Małego Księcia:

Następną planetę zajmował Pijak. Te odwiedziny trwały bardzo krótko, pogrążyły jednak Małego Księcia w głębokim smutku.
– Co ty tu robisz? – spytał Pijaka, którego zastał siedzącego w milczeniu przed baterią butelek pełnych i baterią butelek pustych.
– Piję – odpowiedział ponuro Pijak.
– Dlaczego pijesz? – zapytał Mały Książę.
– Aby zapomnieć – odpowiedział Pijak.
– O czym zapomnieć? – zaniepokoił się Mały Książę, który już zaczął mu współczuć.
– Aby zapomnieć, że się wstydzę – stwierdził Pijak, schylając głowę.
– Czego się wstydzisz? – dopytywał się Mały Książę, chcąc mu pomóc.
– Wstydzę się, że piję – zakończył Pijak rozmowę i pogrążył się w milczeniu.

Pijak doskonale zdaje sobie sprawę z tego jaki ma problem, czuje się przytłoczony sytuacją, ale zupełnie nie wie jak z tego wybrnąć, jest całkowicie bezradny. Ucieka od problemu „próbując zapomnieć”, pogrążając się w ten sposób jeszcze bardziej. Paradoksalnie z perspektywy Małego Księcia czy czytelnika pierwszy krok do wyjścia z tej sytuacji wydaje się prosty …

Poczucie winy i towarzyszący mu wstyd blokuje wszelkie działanie. Pojawia się strach, że znowu coś pójdzie nie tak, pojawia się bezradność. Dodatkowo pojawia się rozpacz, no bo „to nie tak miało być”, „dlaczego mnie to spotkało” itd … A stąd bardzo łatwo zrobić krok wstecz i powiedzieć „to przez” i można w nieskończoność wymyślać przez kogo, przez co itd, żeby choć przez chwilę poczuć ulgę …

Wyjście z takiej sytuacji jest jedno – trzeba spokojnie przeanalizować sytuację i wyciągnąć wnioski. Spojrzeć na wszystko z innej perspektywy, np. z perspektywy innej osoby – przyjaciela, terapeuty, coacha itp. Wyznaczyć sobie pierwszy krok do rozwiązania problemu. I działać.

Poczucie winy zastąpić poczuciem odpowiedzialności. Czego się wstydzę? Co mogę zrobić w tej sprawie?

Ajahn Brahm opowiada czasem taką historię:

Pewien Australijczyk odkrył, że przed jego domem ktoś wysypał tonę krowiego łajna. Smród był straszny. Zrozpaczony próbował się dowiedzieć dlaczego coś takiego go spotkało. Żaden z sąsiadów nie widział kto to zrobił, nie była w stanie też określić tego policja. Australijczyk został sam z tym problemem. Po pewnym czasie sąsiedzi przestali go lubić, przyjaciele zaczęli go omijać, bo smród unoszący się z nad tego gówna przesiąkł go całego i on sam strasznie śmierdział. Ciągle zastanawiał się „dlaczego ja??” i coraz bardziej się wstydził swojego przykrego zapachu i pogrążał w samotności a i niechęć ludzi wobec niego coraz bardziej się zwiększała. Pewnego dnia spróbował jednak przeanalizować swoją sytuację. Zadał sobie pytanie  – mam tonę gówna, co mogę z tym zrobić? I wpadł na pomysł, że to łajno będzie świetnym nawozem w jego ogrodzie. Następnego roku cieszył się nie tylko dobrymi relacjami z sąsiadami i przyjaciółmi, ale również wyjątkowo dobrymi owocami! :)

 

„Dorosłe dzieci alkoholików zgadują, co jest normalne” – to jedna z cech Dorosłych Dzieci Alkoholików, które wymienia Janet G. Woititz w swojej książce „Dorosłe Dzieci Alkoholików”.  Książka ta była jedną z pierwszych publikacji o DDA, szczegółowo omawia wszystkie cechy tego syndromu. Świetnie się czyta tą książkę, mimo, że została oparta na amerykańskich a nie polskich realiach.

To ważne, żebyś zrozumiał, że nie ma czegoś takiego jak normalność. To podstawowa sprawa we wszystkich omawianych tu kwestiach. Jest ona bardzo istotna, ponieważ jeśli coś jest zbudowane na fałszywych przesłankach, to mimo że może wyglądać logicznie, nie będzie się sprawdzać. Jak domek z kart bez solidnej podstawy, cała struktura rozleci się przy najlżejszym podmuchu wiatru.
Normalność jest mitem jak opowieści o Świętym Mikołaju czy krasnoludkach. Mówienie o czymś w kategoriach normalności jest nierealistyczne, ponieważ oszukano cię, każąc wierzyć w jej istnienie. Już bardziej użyteczne są inne pojęcia, takie jak funkcjonalność czy dysfunkcjonalność. Co dla ciebie jest funkcjonalne? Co ci służy? Co jest w twoim najlepszym interesie? I w najlepszym interesie twojej rodziny? Takie podejście jest realistyczne i różni się u poszczególnych ludzi, jak również w poszczególnych rodzinach.

Czytaj resztę wpisu »

W sierpniu 2009 miałem przyjemność, wraz z moją żoną Agnieszką, wziąć udział w warsztatach ze znakomitym terapeutą pracy z ciałem – Donaldem VanHowtenem. Van jako wprowadzenie do warsztatu, który polegał na nieinwazyjnej terapii manualnej i pracy z ciałem, wykonał niezwykle interesujący pokaz doświadczenia ze skrobią kukurydzianą. Samo doświadczenie opisuje on również w recenzowanej przeze mnie książce “Ajurweda i świadomość ciała”. Na przykładzie rozpuszczonej do konsystencji ciasta naleśnikowego skrobi Van zaprezentował w jaki sposób ciało reaguje na nasze “interwencje”. Otóż na początku mocno uderzył w masę ze skrobi i mogliśmy zaobserwować, że masa stała się niezwykle twarda. Im bardziej agresywnie napierał dłonią, tym bardziej skrobiowa masa oporowała. Van skomentował, że w ten właśnie sposób reaguje inteligentne ciało – jeżeli próbujesz się przez coś “przebić na siłę”, pojawia się coraz większy opór. Można tu oczywiście dodać, że tak samo reaguje nasz umysł (chyba każdy z nas miał to doświadczenie, kiedy im ktoś nas bardziej naciskał tym mniej mieliśmy ochotę zrobić to, czego od nas oczekiwał). Następnie Van położył dłoń na masie i wykonywał bardzo delikatne, subtelne, niewielkie ruchy dłonią. Okazało się, że masa całkowicie się poddała.

To cytat z blogu „Joga – darśana” – Macieja Wieloboba http://jogawielobob.wordpress.com/2009/12/12/dotyk-terapeutyczny-korygowanie-joga/

Wow. Ten tekst niesamowicie działa na moją wyobraźnię.. Często słyszałam „nie walcz, odpuść”, „to co najlepsze samo przyjdzie” i nijak nie potrafiłam się zastosować do tych rad. A to właściwie takie proste – jeżeli próbujesz się przez coś “przebić na siłę”, pojawia się coraz większy opór

Będę się starać „nie walczyć”. :) Już wyobrażam sobie swoje problemy do rozwiązania jako tego rodzaju substancję. Jeśli uderzę – to .. mi „odda” ;).
Wielkie dzięki za ten tekst!

Swoją drogą widziałam niedawno film o tego rodzaju substancji, ale nie pamiętam dokładnie co to było. Substancja była płynna i co szokujące – można było po niej biegać nie wpadając w nią. Pod siłą nacisku stóp się natychmiast utwardzała, ale wystarczyło, na chwilę się zatrzymać, żeby się w niej jednak zanurzyć.

.

Dzisiaj rozmawiałam ze swoją mamą i odkryłam, że ona bawi się w „tak bardzo się o Ciebie boję”.
Moja mama jest w kimś rodzaju „tyrana”. Nasze relacje są raczej trudne. Właściwie mogę jej powiedzieć tylko o tym, co mi się udaje, o swoich sukcesach itd. Jeśli mówię o swoich porażkach to od razu słyszę wrzask, że to moja wina.
I dzisiaj jej to powiedziałam. (udało mi się jakoś to delikatnie jej powiedzieć) I ona wtedy mi odpowiedziała mniej więcej to: „tak bardzo się o Ciebie boję”.

Zastanawiałam się czy przypadkiem moje relacje z ludźmi nie opierają się na tej zabawie. Tzn. bawię się w to inaczej niż mama czyli pomagam za bardzo i za dużo, często zatracając w tym wszystkim siebie. Tyle, że wydaje mi się, że to wszystko sprowadza się do tej zabawy.
Wydaje mi się, że lepiej byłoby bawić się w „ufam Ci, poradzisz sobie, pamiętaj, że jestem i wspieram”.
Czytaj resztę wpisu »


psychoterapeuta - osoba posiadająca certyfikat szkoły psychoterapii lub będąca w trakcie jej zdobywania. Szkolenia PTP czy SN PTP mogą podjąć tylko osoby, które mają wykształcenie psychologiczne czy lekarskie albo od min. 5 lat pracują w ośrodkach zajmujących się psychoterapią.
 
Psycholog czy psychiatra bez szkolenia psychoterapeutycznego nie ma wystarczajacych umiejętności, żeby prowadzić psychoterapię.
 
Specjalista psychoterapii uzależnień i współuzależnienia to osoba, która skończyła wyższe studia (wystarczy pedagogika czy filozofia), oraz szkolenie PARPA - uważajcie w ośrodkach leczenia uzależnień.

Chomik

Statystyki

  • 507 985 odsłon od 11 grudnia 2009

"Pracuj tylko w kręgu wpływu. Podejmuj zobowiązania i wywiązuj się z nich. Bądź latarnią, nie sędzią. Bądź wzorem, nie krytykiem. Bądź częścią rozwiązania, nie częścią problemu.

"Wypróbuj tę zasadę w małżeństwie, w rodzinie, w pracy. Nie dyskutuj nad słabościami innych. Nie dyskutuj nad własnymi. Jeśli popełnisz błąd, dostrzeż go jak najszybciej, napraw, wyciągnij z niego naukę. Nie popadaj w obwiniający, oskarżający nastrój. Pracuj nad tym, nad czym masz kontrolę. Pracuj nad sobą. Nad być."
Stephen Covey

Wystarczy kliknąć

Pajacyk

Twój e-mail