Alice Miller „Gdy runą mury milczenia”
Posted 2009-12-11
on:Książka Alice Miller „Gdy runą mury milczenia” zrobiła na mnie kolosalne wrażenie.
Wydaje mi sie, że warto tę książkę przeczytać – polecam!
Tezą książki jest m.in. to, że bicie dzieci, traktowanie ich bezlitośnie w imię „dobrego wychowania”, „wyższych celów”, tradycji itd jest powodem zaburzeń psychicznych – nieświadomej złości ukrytej pod szacunkiem dla rodziców, która zazwyczaj prowadzi do zemsty
Jestem źle traktowana jako dziecko np. ktoś mnie bije, ale całą złość w sobie tłumię, bo przecież rodzice biją mnie dla mojego dobra – tak przynajmniej słyszę. A ta stłumiona złość, mimo tego, że nie zdaję sobie z tego sprawy, ciągle we mnie siedzi i tylko czeka na okazję, żeby się pokazać.
Czytając tę książkę odkryłam w sobie (mimo iż uchodzę za osobę ciepłą i miłą) sporą dozę wcześniej nieuświadomionej złości – złości, którą tak naprawdę mam ochotę gdzieś wyładować – kto wie, być może zrobiłabym to na własnych dzieciach? W końcu najłatwiej na kimś bezbronnym w dodatku działając pod szyldem wzniosłego hasła pt. „to dla Twojego dobra”
Właśnie odkrycie w sobie tej złości, tych mechanizmów sprawiło, że książka zrobiła na mnie kolosalne wrażenie.
Autorka tej książki pokazuje również, że te mechanizmy mogą prowadzić do powstawania systemów totalitarnych. Skrzywdzeni jako dzieci: Hitler, Stalin czy Ceaușescu świetnie się czują jako „bezlitośni ojcowie” swoich narodów, a z drugiej strony krzywdzony w dzieciństwie naród nie protestuje, bo takie bezlitosne traktowanie jest dla niego czymś „normalnym” :/
Szczerze mówiąc cała ta książka ma dosyć emocjonalny wydźwięk. Mam wrażenie, że Alice Miller w niej wręcz krzyczy „nie krzywdzie swoich dzieci, traktujcie je po ludzku”, pewnie stąd ta artyleria w postaci takich nazwisk jak Hitler itp
Tam jest wręcz zamieszczona prośba o to, żeby bicie dzieci zostało prawnie zakazane.
Nawet mimo tego „wrzasku” – książka zrobiła na mnie duże wrażenie.
Oto kilka fragmentów tej książki:
Adolfowi Hitlerowi udało się zmienić Europę i świat w pole bitwy własnego dzieciństwa, ponieważ we współczesnych Niemczech żyły miliony osób, których dzieciństwo było podobne do dzieciństwa Wodza. Następujące zasady były dla nich oczywiste, chociaż niekoniecznie musieli zdawać sobie z tego sprawę:
1.Porządek i posłuszeństwo, a nie życie, są największymi wartościami.
2.Porządek można zaprowadzić i utrzymać jedynie przemocą.
3.Twórczość (ucieleśniona w dziecku) jest niebezpieczeństwem dla dorosłego i musi zostać zniszczona.
4.Absolutne posłuszeństwo wobec ojca jest najwyższym prawem.
5.Brak podporządkowania się i krytyka są nie do pomyślenia — w przeciwnym razie są karane chłostą i zagrożeniem życia.
6.Pełne życia, witalne dziecko musi jak najszybciej stać się posłusznym robotem, niewolnikiem.
7.Niepożądane uczucia i prawdziwe potrzeby muszą zatem zdecydowanie zostać stłumione.
8.Matka nigdy nie chroni dziecka przed karą wymierzoną przez ojca, lecz po każdorazowej torturze prawi o szacunku i miłości do rodziców.
(…)
Tę wczesną szkołę charakteru wykorzystał Hitler później. Wypracowana przez niego nazistowska ideologia przypominała w dużym stopniu system wychowawczy, który poznał na własnej skórze. Miał on w praktyce następujące konsekwencje:
1.Wola wodza jest najwyższym prawem.
2.Wódz zaprowadzi porządek przemocą i uczyni Niemcy rajem rasy aryjskiej, rasy panów.
3.Kto podporządkuje się jego rozkazom jak automat, będzie nagrodzony.
4.Kto odważy się na krytykę, będzie wysłany do obozu koncentracyjnego.
5.Żydzi i Cyganie muszą zostać zniszczeni, podobnie mężczyźni, kobiety i dzieci.
6.Polaków i Rosjan wykorzysta się jako niewolników.
7.Upośledzeni i chorzy umysłowo również mają być zlikwidowani.
(..)
W książce „Zniewolone dzieciństwo” mogłam szczegółowo przedstawić, jaka „logika” kryła się za nieludzkimi prawami Trzeciej Rzeszy. Mogłam dowieść, że obecność schizofrenicznej ciotki, która mieszkała z rodziną Hitlera przez całe jego dzieciństwo, miała wpływ na powołanie do życia okrutnego prawa „eutanazji”. Przypuszczenie, że ojciec (pozamałżeńskie dziecko) jest pochodzenia żydowskiego, podsycało jego nienawiść do Żydów. Nigdy natomiast nie żywił świadomej nienawiści ani do ojca, ani do chorej ciotki.
dziecko (..) kocha i jest przywiązane nawet; do najbardziej okrutnych i brutalnych rodziców, ponieważ czeka i spodziewa się cudu, wybawienia. Za tę iluzję płaci niebezpieczną ślepotą, która później daje mu prawo równie okrutnie traktować swoje dzieci — właśnie dlatego, że jego tolerancja w stosunku do rodziców nigdy nie została zakwestionowana. Ale człowiek, który nie jest już dzieckiem, który ma odwagę stać się dojrzałym, czyli chce znać prawdę, musi odrzucić doznane okrucieństwo jednoznacznie, a nie — co istotne — ambiwalentnie. Dzięki temu nigdy nie poprze nieświadomie zła, przyczyniając się w ten sposób do jego sukcesu.
(..)
Dlaczego nie jest zabronione bicie bezbronnego dziecka, skoro bicie dorosłego, który zawsze przecież może się bronić, jest jednoznacznie karalne? Jak wiele argumentów będzie nam jeszcze potrzeba, aby jednoznacznie potępić tę niehumanitarną i niebezpieczną praktykę?
Jeśli chodzi o mnie to ja, tak porządnie oberwałam tylko raz, miałam to szczęście, że rodzice umówili się, że nie będą bili dzieci i z kilkoma wyjątkami tego dotrzymali.
Byłam ofiarą głównie przemocy psychicznej
Najtrudniejsze dla mnie było zawsze krytykowanie mojej matki. Uchodziła w rodzinie za wręcz świętą – kobietę, która dała sobie radę z alkoholikiem, a później z samotnym wychowywaniem dzieci. I jeśli cokolwiek komuś powiedziałam o tym, że coś jest nie tak – zawsze słyszałam, że przecież mama to dla mojego dobra i że coś chyba mi sie pomyliło.
Tak sobie myślę, że w przemocy wobec dzieci właśnie to jest najstraszniejsze – bardzo trudno będąc dzieckiem otrzymać wsparcie w takiej sytuacji :/ bo niby od kogo ?
Kiedy bił mnie mój brat miałam jakieś opcje – mogłam się bronić – mogłam oddać, mogłam mojego brata łaskotać (typ szczególnie wrażliwy na łaskotki – łatwo było go tym obezwładnić :D), mogłam poskarżyć się mamie lub babci i często znajdowałam w nich oparcie.
Kiedy biła mnie babcia – to też raczej sporadycznie się odbywało – mogłam poskarżyć się mamie, która wtedy stawała w mojej obronie.
Natomiast kiedy dostawało mi się od mamy – w jakikolwiek sposób – nie było NIKOGO, kto mógłby ją powstrzymać, nakrzyczeć na nią, nikogo, kto by mi powiedział, że mama nie powinna tak mnie traktować.
Powinnam jeszcze dodać, że raczej dostawało mi się „za to, że oddycham”, za to, że coś mi nie smakuje itp.
Często zastanawiałam się „o co chodzi” i dochodziłam do różnych wniosków – głównie takich, że po prostu jestem brzydka, jestem głupia, nie jestem taka fajna jak córki koleżanek mojej matki – no bo przecież coś musiało być nie tak, skoro ktoś na mnie ciągle wrzeszczy :/
Może gdybym faktycznie coś przeskrobała i w takiej sytuacji została ukarana nie wywarłoby to na mnie takiego piętna.
Czytając tego rodzaju książki, rozmawiając o tego rodzaju sytuacjach np. z terapeutą otrzymuję ten, bardzo mi potrzebny komunikat, że to co się wtedy działo było złe, że nie zasłużyłam na takie traktowanie
i świadomość tego, że to nie ja byłam wtedy „zła” – bardzo mi pomaga
Książkę można kupić np. tutaj: Alice Miller „Gdy runą mury milczenia”
Zobacz również:
Mit rodzica doskonałego
Dorosłe dzieci zgadują co jest normalne
Czy to już przemoc ?
Na własne nogi – audycje radiowe o/dla DDA
Obwinianie rodziców – czy to potrzebne?
“Wsparcie dla dorosłych dzieci alkoholików” Tommy Hellsten
.
Komentarzy 7 to "Alice Miller „Gdy runą mury milczenia”"
Wielkie, niedzielne rozczarowanie:(przeczytalam wywiad z synem Alice Miller, Martinem Millerem o matce w rozmowie z dziennikarzami Spiegel (niemieckie wydanie, internetowe), po jej smierci w 2010 chyba. Dzis ten gosc jest terapeuta, ma ponad 60 lat, jest bardzo otylym czlowiekiem i nie wini matki, usprawiedliwia ja, ale jego zycie/dziecinstwo nie bylo zgodne z tym, co glosi A.Miller w swoich poradnikach.
1 | werka
2012-02-08 @ 22:44
A ja od mojego terapeuty ,z którego usług zrezygnowałam usłyszałam że mój ojciec we mnie 13 -latce zobaczył kobietę.Moją złość na to co mnie spotkało kieruję na siebie.W dzieciństwie musiałam sobie radzić sama.Dziękuję za tę stronę. Artykuły tu przeczytane więcej mi pomogły niż moja terapia.